i to w jakich jasnościach i przepychu...stała przedtem nakryta serwetą, bo górę miała złuszczoną starym jakimś lakierem ,resztę ciemnobrązowym lakierem kilka warstw bez oddechu. Kiedy ją zdarłam to była piękna , drewniana, jednak ja wymarzyłam ja sobie na kremowo. I tak też z komodą uczyniłam. Podobnie jak stolik z przecieranką więc do siebie pasują.Ponadto jest użytkowa i kiedy odciągnę klapę za te cudownie kute koła to w środku są moje skarby scrapowo-decoupagowe. :) Blisko do stołu więc powoli zaczyna się w domu formować moje atelier :) wciąż w salonie ale ja nie umiem gdzie indziej ! Muszę być z rodzinką , która mnie w temacie przecież wspiera:)
Franka na swojej czerwonej podusi lubi poleżeć... Jak na razie jest jedynym urlopowiczem w tym domu, bo reszta ostro pracuje...
Cudna , slicznie profilowana na bokach:) No i jakie legowisko dla mruczusia:) Królewskie, czerwone hehe:)
OdpowiedzUsuńZwróciłam tez uwagę na lampe, a raczej jej detal - zielona koronka, shabby podoba mi się w kontraście zieleni:)
P.S a ja może wreszcie w ten week zabiorę się za ptaka od Ciebie. :)