poniedziałek, 4 listopada 2013

ZWYCIĘŻYŁAM !

Zwyciężyłam pogodę , szczyt Babiej Góry (1725m) i zwyciężyłam z sobą ...

Obiecałam sobie ,że każdego września będę na Babią wchodzić .
 Pochłonięta , domem , pracą... nie zrealizowałam planu...:( 
Nie poddałam się jednak, tęskniłam i musiałam tam wejść ponownie.

Tym razem jednak nie cieszyłam się widoczkami na szczycie, oj nie ! 
Dopóki szłam malowniczym lasem bukowym obdartym nieco z liści , z jarzębiną w bordowym kolorze to jesień oczy me cieszyła ,
kiedy jednak minęliśmy SOKOLICĘ ujrzeliśmy Babią w białej kołderce...
oho ! Zdaje się ,że idziemy po przygodę.
Krzysiek dziarsko , Szymon żywo w podskokach ,, chrzestny Tomcio (on to już był 42 raz chyba) i kuzynka Maja...podjęliśmy decyzję .
 Idziemy dalej !
I tak oto w następnym etapie naszej wyprawy zmagaliśmy się z nasilającym wiatrem...nasilającym do tego stopnia ,że nie szło utrzymać równowagi !
 Krzysiek trzymał mocno Szymka bo najnormalniej w świecie porwałby go wiatr ! 
Ba ! Co ja plotę wiatr ...szaleńczy wiatr !!! Południowy napierający na zbocze i usiłujący zepchnąć nas z trasy.
 Zatopieni w chmurach w otoczeniu mleka dalej brnęliśmy 2 kroki w przód jeden w tył, 2 w bok jak po mocno zakrapianej imprezie:) 
I to był ten MEGA wysiłek ...nie dość ,że pod górę to z wiatrem ok 100 km/h ...ale im bliżej szczytu tym bardziej wiało
..i tu Wam powiem nie szło już prawie nad niczym panować wywiało mi gile z nosa 3 razy !
 Nie zdążyłam po chusteczkę sięgnąć cha cha cha ..
nie mówiąc o tym ,że nie było możliwości się po prostu wysiusiać a skórka od banana wyrwana z rąk Tomka poleciała w siną dal i mieliśmy tylko nadzieje , że nie osiadła jakiemuś turyście na twarzy....jak widać było ekstremalnie i śmiesznie...
naprawdę w tym całym wysiłku szłam i się śmiałam z Majki ,którą wiatr tarmosił i Tomka i moich chłopaków..choć Szymon wzbudzał podziw nas wszystkich ... 
Nasz Szymon był bohaterem..bez ani jednego jęknięcia , 
bez marudzenia młodym radosnym krokiem z tatą szedł..
dopiero w drodze powrotnej kiedy skostniały mu palce u rąk(mimo rękawiczek) to miał dosyć. ...Krzysiu jednak w jakiś krzakach go ogrzał , rączki ochuchał i już było ok :)
wracając jednak do Szczytu Babiej ...tam to się już działo istne szaleństwo ! My sądzimy ,że mogło wiać do 140km/h natomiast byli turysci co dawali więcej ...
i tu rozsadek wziął górę wracaliśmy tą sama drogą ...nie schodziliśmy na Brony , bo tam było niebezpieczne zejście i tam mimo , że mam zapasik tłuszczyku
 to mogło mnie unieść niczym tę skórkę od banana...
A potem wiecie.. byłoby znowu w dzienniku : "turyści na Babiej ! Akcja ratowania łopoczących Franków na wietrze !"
ach żarcik taki
ale dzisiaj ...dzisiaj kiedy to piszę moje zakwasy (mimo masażyków Krzysia) przypominają mi o tym jak CUDOWNIE było iść pod wiatr , jak wspaniale było NIE REZYGNOWAĆ !
(Mam to po mojej mamusi ! )
I siedzę dzisiaj tu z głową pełna pomysłów i idę pod wiatr...
wiem o tym ..czuję to, ale się nie poddam !
 a Babią polecam każdemu ! To cudowna góra , która rządzi się swoją pogodą i z tego słynie !
 i dzięki temu nie wiesz co Cię spotka i  musisz być gotowy na wszystko !
czy czasem nie jest nam to potrzebne ???
 widok na Sokolicę
mamuś ! Babia w chmurach !
oj zaczyna silnie wiać !
w mleku pędzących chmur
to moje franki ...
doszliśmy i prawie odlecieli !
powrót choć też nie łatwy ..ale zawsze to w dół :) hurra
Maju , Tomciu moje dwa najukochańsze Franki ..
Dziękuję Wam !


Mam nadzieję ,że ktoś wytrzymał do końca postu :)
Dziękuję i życzę miłego dnia 
i jeśli któraś ma ochotę poznać Babią  to zapraszam ! Chętnie pokażę :)
By !

 


17 komentarzy:

  1. Historia niezła:)Ukłony dla bohaterskiego Szymka:)A z zaproszenia skorzystam:)Kochamy góry,a na Babiej jeszcze nie byliśmy,więc możesz się nas spodziewać:)P.S.Wysłałam maila

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdziwa wyprawa. gratuluję i podziw pełen dla Szymona. Oj widać piechur z niego rośnie ! I ma to po mamusi i po babci oczywiście . :) Świetna przygoda!

    OdpowiedzUsuń
  3. :-))) Fajnista historia :-) A o uciekających w przelocie gilach - bezcenne :-))) Gratuluje rodzinnego sukcesu i zazdroszczę wyprawy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, zazdroszczę. Ja swoją Górę zdobywałam we wrześniu, ale już za nią tęsknię. Gratuluję przezwyciężenia przeciwności :)

    OdpowiedzUsuń
  5. gratuluję zwycięstwa ...
    widoki przepiękne:-)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję :) Jestem dumna, że pokonałaś swój lęk i dotarłaś do celu...to się nazywa TWARDZIELKA:)
    Super zdjęcia, choć mleczna firanka przesłoniła na pewno nie jeden widok...
    Brawo i buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow... no i zdjęcia fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniała przygoda:) Gratuluję Wam wytrwałości:)
    Alem się uśmiała:) aż mi makijaż spłynął:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szymon,brawo!!I Wam wszystkim również!
    Niestety tego roku nie było nam dane zdobyć Babiej więc tym bardziej gratuluje bohaterskiego wyczynu,bo chyba najtrudniej się przemóc i po prostu wytargać trochę zagonionego czasu i resztek sił;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna wyprawa, aż.....zazdroszczę :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. no, no.. szacun za zdjęcia:) dobrze że aparatu nie wywiało:)- ola

    OdpowiedzUsuń
  12. Olu, gratuluję bo nie ma nic ważniejszego od walczenia z całym sobą i wygrywania:) świetne zdjęcia i całe szczęście, że wam się nic nie stało. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  13. No wyprawa super:) Dobrze, ze wróciliście cali i zdrowi-gratuluję wytrwałości:) Chętnie wspięłabym się tam razem z Tobą kiedyś:) Pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana kobieto wiosną jedziemy razem!!!!!!!!!!Pamiętaj o mnie !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratulacje, szczególnie dla synka, że dał radę wejść :) Byłam kiedyś na Babiej i nie jest to łatwa góra. Oj jak mi tęskno za górami, kiedyś jeździłam co rok, odkąd mam dzieci, to ciężej sie wybrać, tym bardziej że całą Polskę muszę przejechać.

    OdpowiedzUsuń

Ślicznie dziękuję za Twój komentarz !

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...