i ten wytworek jest przekładany przez cały dzien z pólki na parapet , bo tak mi sie podoba ,że chętnie bym go rozmnożyła...
Taka właśnie była moja mała pierwsza sowa...w której to ulokowałam swoje tkliwe ostatnio spojrzenie..
ale same powiedzcie , bo nieskromnie stwierdzę ,że sowa jest ( jak to się mówi) ;)
DO ZJEDZENIA !
przez pączkowanie natychmiast powstały kolejne sowy
a ich gromada cieszy mnie do tej pory
w chwili obecnej zdobią półki sklepiku gdzie mnoży się od cudowności. Pracujemy z Agnieszką pełną parą ! :)
Sowę powyższą przypadkiem zobaczyłam w sieci...już nie pamiętam gdzie , bo czekała ponad rok by dać ją światu spod moich skrzydeł...
poemat zaraz sklecę na ten temat...TAK mi się PODOBAJĄ !:)
***********************************
Ten tydzień to ostatni tydzień w pracowni, więc kończę komunijne zamówienia a potem 2 tyg. szykowania do Komunii , którą urządzam w domu. W domu co już nieco zarósł...więc z namaszczeniem przywrócę mu sensowny wygląd.
Szymek kończy już książkę : "Ania i Piotrek idą do I Komuni św. "
polecam Wam , bo przybliża w bardzo ciekawy sposób istotę tego pięknego wydarzenia.
Zmiatam już moje drogie
a jeśli się komuś podoba sowa..to już niedługo rozdawajka !
Ola
sówki urocze:))
OdpowiedzUsuńcudne są no cudne !
OdpowiedzUsuńMówisz, że przez pączkowanie? Ciekawe, ciekawe! ;))
OdpowiedzUsuńZdolne masz rączki Olu :)
OdpowiedzUsuńZAkochałam się w Twoich sowach:) A książkę tez chetnie poczytamy:) Komunia u nas za rok:)
OdpowiedzUsuńCóż fajnie, że Jesteś i tworzysz swoje twory frankowe:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Sowy są cudne. Ja też się w nich zakochałam :)
OdpowiedzUsuńUrocze sówki :) faktycznie idzie sie w nich zakochać :) pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń